Pytania do lekarza cz. III

O co warto zapytać lekarza cz. III

O co warto zapytać lekarza - cz. III


Zgodnie z obietnicą oddaję Wam trzecią serię pytań, jaką można zadać lekarzowi i/lub pielęgniarce podczas rozmowy o stanie Waszego Wcześniaka.


Wbrew pozorom pytanie o to, czy układ pokarmowy naszego dziecka podjął pracę jest bardzo istotne. Już sama informacja, że dziecko wydaliło smółkę jest bardzo ważna. Oznacza bowiem, że ten, czasem skrajnie niedojrzały, układ pokarmowy, zaczyna pracować, co wierzcie mi powinno napawać Was optymizmem. Bo dzięki temu już na dzień dobry możecie choć troszkę odetchnąć z ulgą - ryzyko komplikacji w postaci niedrożności jelit, NEC, choroby Hirschsprunga czy perforacji jelita zmalało. Zmalało, nie zawsze znaczy, że znikło. Ale to daje dobre rokowania na przyszłość. I mam tutaj też na myśli tę daleką przyszłość, tę tyczącą się problemów podczas rozszerzania diety czy odpieluchowania. Bo niestety zaparcia (bardzo często przez lekarzy klasyfikowane jako czynnościowe) zdecydowanie częściej dotykają dzieci, które już na starcie miały problem z jelitami.
To druga, zaraz po pytaniu o załatwianie się, istotna kwestia w aspekcie dojrzałości i możliwych komplikacji tyczących się układu pokarmowego. O ile w pierwszym pytaniu dowiadujemy się o tym jak pracują jelita i czy są jakieś przesłanki w aspekcie potencjalnych poważnych komplikacji jelita grubego, o tyle tutaj możemy uzyskać odpowiedź na pytanie dotyczące m. in. tego czy nerki podjęły pracę.
To pytanie spędza sen z powiek, szczególnie teraz w dobie pandemii. I tak, faktycznie budowanie więzi z dzieckiem już w szpitalu działa pozytywnie nie tylko na rodziców, ale i na dziecko. Jak istotna to kwestia pokazywałam na infografikach (kliknij tutaj). Dlatego wyciskajcie z odwiedzin każdą sekundę - mówcie, śpiewajcie, opowiadajcie co u Was, kładźcie rękę, kangurujcie. Starajcie się dać choć namiastkę ciepła i bliskości. Jeśli natomiast nie jest Wam dane, to nadrabiajcie ten czas w domu. Nie obwiniajcie siebie o okrojony czas z dzieckiem, nie trwońcie energii myśląc o tym, jakie to będzie miało skutki, zamiast tego skupcie się na tym, co możecie zrobić w domu, by tę więź efektywnie budować i umacniać. Pytajcie lekarza co on poleca, jakie metody zaleca do wdrożenia w domu. Ja zaś Was zachęcam do lektury dotyczącej budowania bliskości z wcześniakiem, którą przedstawiłam tutaj, rzućcie na ten post okiem.
Transfuzja krwi na oddziale neonatologicznym nie jest rzadkim przypadkiem. Prawdę mówiąc to jeden z kilku obowiązujących standardów leczenia m. in. anemii u wcześniaka. Czy jest się czym martwić z tego powodu? Jak każdy zabieg wiąże się on z pewnym ryzykiem, jednak częstotliwość jego przeprowadzania sprawia, że spokojnie mogę go nazwać rutynowym. Wierzcie mi lekarze zawsze oceniają potencjalne ryzyko vs korzyści płynące z zastosowanej terapii i w tym wypadku transfuzja jest jedną z bezpieczniejszych terapii leczących wcześniaka. Jeśli macie jakieś pytania w tym temacie, to zawsze warto zadać je lekarzowi. Do tego Was zachęcam.
To jest pytanie, na które bardzo często trudno udzielić jest jednoznacznej odpowiedzi. Szczególnie na samym początku przygodny na neonatologii. Wszystko zależy bowiem od stanu zdrowia wcześniaka, powikłań podczas leczenia, osiągnięcia wymaganej masy i nabycia niezbędnych umiejętność m. in. samodzielnego oddechu, koordynacji ssanie-połykanie-oddychanie i efektywnego przyjmowania jedzenia. Zazwyczaj większość wcześniaków opuszcza mury szpitala w okolicach prognozowanego dnia porodu. Jednak są sytuacje, gdy ten czas się znacząco wydłuża. Na pewno dobrym prognostykiem wypisu dziecka jest jego przeniesienie z oddziału OION na salę pośrednią, bo oznacza to, że jest znacząca poprawa stanu zdrowia. Jednak nie złośćcie się proszę, jeśli lekarz nie będzie Wam w stanie podać konkretnej daty, bo to nie jest zależne od niego. Tutaj wykazać się musi tylko i wyłącznie Wasze dziecko. I to jest ten moment, z resztą jeden z wielu, gdzie my rodzicie uczymy się cierpliwości i oczekujemy w niepewności. A dziecko? Dziecko potrzebuje tyle czasu, ile potrzebuje. Nie stresujcie się, że coś trwa w waszym odczuciu za długo, bo trwa ono dokładnie tyle ile potrzebuje Wasze dziecko.
Nie dziwicie się proszę, jeśli w tych pierwszych dniach po porodzie lekarz nie będzie w stanie udzielić Wam szczegółowej odpowiedzi na to pytanie. Po wypisie na pewno objęci zostaniecie opieką odpowiedniej poradni neonatologicznej. Niektórzy szczęśliwcy zostaną zakwalifikowaniu do DOKu. Czym jest DOK i dlaczego warto korzystać z takiej formy opieki nad wcześniakiem pisałam tutaj. Ale to jakich jeszcze specjalistów przyjdzie Wam odwiedzać wyjdzie dopiero pod sam koniec pobytu w szpitalu, gdy znany będzie aktualny stan zdrowia Waszego dziecka oraz pełna historia medyczna. O tym kto powinien objąć opieką Waszego wcześniaka dowiecie się zarówno w trakcie samej hospitalizacji, jak i w dniu wypisu. O to zatem warto pytać już pod koniec pobytu dziecka, właśnie wtedy, gdy usłyszycie pierwsze informacje o tym, że powinniście myśleć o szykowaniu pokoju dla Waszego szkraba.
To było pierwsze zdanie jakie usłyszałam od lekarz dyżurującego, który omawiał ze mną stan mojej córki. I jest w tym dużo prawdy. Wierzcie mi, nabycie każdej nowej umiejętności, a przede wszystkim utrzymanie na stałe tego stanu rzeczy, wymaga z strony naszych dzieci dużego wysiłku - dajcie im ten czas by nazbierały sił i mogły ruszyć z kopyta. Jeśli popełnią na tym etapie falstart to przyjdzie załamanie i zrobią właśnie ten krok w tył. Nie dziwicie się zatem, gdy usłyszycie, że wcześniak to dzielny wojownik, ale często robi dwa kroki do przodu, a potem jeden w tył. Dajcie mu tyle czasu, ile potrzebuje.

U mnie ten schemat myślenia się sprawdził. Usłyszałam go od lekarza dyżurującego, więc jeśli i Wam powiedział to lekarz, nie obruszajcie się za to na niego. Ja też ten schemat Wam polecam. Jeśli nikt do Was nie dzwoni o dziwniej godzinie, jeśli nikt do Was specjalnie nie przychodzi z neonatologii, to znaczy, że nie doszło do pogorszenia się stanu zdrowia Waszego dziecka. To znaczy również, że stan jest stabilny, ciężki, czasem krytyczny, ale stabilny. To oznacza, że Wasze dziecko zbiera siły. Im wcześniej się urodziło, im więcej komplikacji miało po drodze, tym więcej tego czasu mu to zajmie. Czy to źle? Fakt, że ta sytuacja bywa ciężka dla nas rodziców, ale spróbujcie spojrzeć na to w taki sposób: skoro zbiera siły to znaczy, że pracuje nad tym by było lepiej. Jeśli nie nazbiera tej energii w ilości wystarczającej to zrobi falstart. Przeczytajcie uważnie punkt 27 i ćwiczcie cierpliwość, zajmijcie myśli aktywnością, zdobywajcie wiedzę, módlcie się, medytujcie itd... Tylko to nam na tym etapie zostaje.

To jest jedno z tych pytań, na które lekarz nie udzieli Wam konkretnej odpowiedzi. I nie miejcie mu tego za złe. Nikt z nas nie zna przyszłości, nie potrafi przewidzieć jak dziecko zareaguje na leczenie, jakie komplikacje mogą mu się zdarzyć po drodze. Owszem lekarz może mówić o pewnym prawdopodobieństwie, jednak pewności w kontekście spodziewanych komplikacji, szczególnie na oddziale neonatologicznym, nigdy mieć nie może. Bo to oddział, gdzie codziennie dzieją się cuda. I w tym wypadku znów, my rodzice, możemy jedynie ćwiczyć swoją cierpliwość i zbierać siły by móc sprostać dalszym kolejom losu.

Na oddziale neonatologicznym, jak na każdym innym oddziale jest możliwość chrztu dziecka. Zdarza się, że gdy brakuje czasu to jedna z pielęgniarek lub położnych chrzci "z wody". Gdy sytuacja jest bardziej stabilna jest możliwość chrztu przez kapłana. Wiele szpitali współpracuje z Fundacją "Tęczowy Kocyk", która nieodpłatnie dostarcza malutkie ubranka do chrztu. Jeśli Wasz szpital z nimi nie współpracuje, to sami możecie się odezwać bezpośrednio do nich. Wystarczy kliknąć tutaj. Zaręczam Wam, że ich pomoc jest szybka i sprawa, czasem zajmuje mniej niż godzinę, a o Tęczowym Kocyku więcej pisałam tutaj.