Wrażliwość i empatia to między innymi odróżnia nas od zwierząt. Podobno...
Jest pandemia a ja wciąż słyszę, że pewne zakazy, ograniczenia to mniejsze zło. A gdybym Ci powiedziała, że mniejszego zła nie ma... że ono jest zawsze TAK SAMO WIELKIE.
Nie jestem w stanie pogodzić się z tym, że samotna śmierć dziecka, jego strata bez możliwości towarzyszenia mu, gdy odchodzi, to jest cena zapewniająca bezpieczeństwo szerszemu gronu. Wspierając rodziców wcześniaków i nie tylko, usłyszałam wiele takich historii i wierzcie mi, jest ich zdecydowanie więcej niż garstka.
Czas nadać statystykom ludzką twarz, opowiedzieć ich historie. Bólu i cierpienia zrozumieć się nie da... można je jedynie poczuć.
Usiądź zatem wygodnie, przeczytaj... poczuj...
Jest taki szpital, do którego trafiają ciężkie przypadki z całej Polski.
Ratuje życie, łamiąc serca.
Walczy o pierwszy oddech wcześniaka, a gdy walka jest przegrana, odbiera mu prawo do pożegnania się z rodzicami.
...
Wyobrażasz to sobie?
Nie, to Ci pomogę.
Zamknij oczy... skup się...
...
Czekasz ze strachem i lękiem na jakąkolwiek wiadomość. Twoja żona właśnie rodzi bliźniaki… za wcześnie, dużo za wcześnie.
Wiesz, że nic nie da się zrobić, że do 23tc brakuje kilku tygodni. Kilku zasranych tygodni.
Nie przeżyją.
...
Nie możesz do nich wejść, zabraniają Ci.
Covid. Jakby Twoja obecność mogła im jeszcze bardziej zaszkodzić.
...
Jest coś gorszego niż samotna śmierć dzieci?
...
W głowie miałeś obrazy, jak pchacie razem bliźniaczy wózek, z którego dwóch brzdąców, z bujną czupryną po mamie, radośnie rozgląda się po świecie.
Oczami wyobraźni malowałeś im piękną przyszłość.
A teraz wiesz, że nigdy z ich ust nie usłyszysz "tata", nie zobaczysz ich pierwszych kroków.
W domu nerwowo sprzątasz pokój, który dla nich szykowaliście. Zrywasz litery znad łóżeczek i delikatnie odkładasz do pudełka. Nie będzie Jasia, nie będzie Stasia, zostanie tylko ogromna pustka w sercu.
...
Siadasz na łóżku i zastanawiasz się, czy ona to zniesie? Czy da radę sama być z tym bólem? Czy zdąży zobaczyć ich choć na chwilę? Utulić? Ukoić w ramionach, gdy będą starały się łapać oddech i walczyć o mililitry powietrza?
Bała się, była cholernie przerażona, gdy się rozstawaliście.
A Ciebie przy niej teraz nie ma. Zabronili Wam być razem.
...
Czytałeś. Przeszperałeś cały internet, by dowiedzieć się jak to będzie wyglądać. I już wiesz, że tak skrajnie niedojrzałe płuca nie dają im szans na życie.
Będą walczyć, bo to wojownicy, ale nawet oni nie wygrają z naturą.
Złość, niemoc, frustracja, lęk, strach, żal, smutek, gniew... paleta emocji nie do opanowania.
...
Jest telefon.
Już po wszystkim.
Żona 10h temu urodziła.
Jaś zmarł chwilę po porodzie, Staś walczył kilka minut dłużej. Był silniejszy, dojrzalszy.
Gdy się ocknęła z narkozy ich iskierki już zgasły.
Przytuliłam ich, zdążyłam ich żywych przytulić zanim mnie uśpili – powiedziała.
A Ty...
Ty jej zazdrościsz. Ona waszych synów poznała i utuliła przed ich ostatnią podróżą. Pożegnała. Tobie nie było to dane.
Ale jak to nie zauważyli?
Jak mogli nie zauważyć takiej wady?
Jaki pilny transport do ośrodka o wyższym stopniu referencyjności?
Takie myśli dudniły Ci w głowie całą drogę.
...
Gdyby nie ta lekarka… gdyby nie ona… nie byłoby cienia szansy. Tylko ona ci uwierzyła, że coś jest nie tak. Dla reszty byłaś za młoda, za niedoświadczona, przyszła pierworódka, co to niedawno dwudziestkę skończyła. Histeryczka.
Bite 300 km rozmyślań w karetce o tym, czy uda się uratować twoje dziecko.
...
Dojeżdżacie.
Pilne badania. Już wiesz, że jest źle, bardzo źle. Jelita, wątroba, żołądek w klatce piersiowej - przepuklina przeponowa, tak na to mówią.
...
Stan córki pogarsza się, będzie szybkie cięcie. Sprawnie przygotowują Was do tego co ma nastąpić.
Jeszcze tylko pilny telefon do męża. Nie może być z Wami. Bo covid. Bo zakaz.
Płaczesz, że nie dasz rady, że się boisz, że nie tak miało być.
W słuchawce słyszysz – Dacie radę, zobaczysz dacie radę!
Niewiele to pomaga.
...
Sprzęt czeka w pogotowiu. Zespoły zwarte i gotowe do szybkiej pracy. Działają precyzyjnie jak maszyny, zastanawiasz się czy wkładają w to całe swoje serce. Na pewno, w końcu ratują życie - myślisz.
..
Leżysz i drżysz z przerażenia. Długo jeszcze nie będziesz w stanie się uspokoić.
...
Operacja się udała, córka przeżyła. Poupychali z powrotem to, co powinni do brzucha - tak myślisz. Bo jak inaczej to sobie wyobrazić?
...
Musimy panią wypisać – mówi lekarz.
Ale jak to? Dopiero co urodziłam dziecko, przecież ono teraz walczy o życie! Jaki wypis?
Miotasz się.
Pytasz o dziecko.
Pogorszyło się, stan krytyczny, można się wszystkiego spodziewać.
Nie to chciałaś usłyszeć w dniu wypisu. Nie tego oczekiwałaś. Jak masz ją teraz samą zostawić? Gdzie szukać pomocy?
...
Starasz się zawalczyć o przyszpitalny hotel.
Jak lwica ostatkiem sił, byle być blisko, byle zdążyć na czas.
W hotelu kwarantanna. Nie wpuszczają i nie wypuszczają nikogo. Nikt się tam nie dostanie. Ty też nie. Nie ma wyjątków.
Inne hotele pozamykane. Covid. Pandemia.
...
Odpuszczasz… nie masz już sił. Sama nie dasz rady.
Nie czekasz na męża.
Ostatnim autobusem wracasz do domu.
Nic już nie czujesz, ani bólu, ani zimna, tylko rozpacz. Pięciogodzinna podróż minęła Ci na łkaniu. I choć starałaś się trzymać w garści, to cichy szloch z końca autobusu przeszywał serce każdego pasażera. Nikt do Ciebie nie podszedł, nikt o nic nie zapytał. Covid. Pandemia. Bali się.
Może to i lepiej?
...
Za dwa dni masz zrobić test na covid, szykujesz się by znów zobaczyć swoją córkę. Pełna nadziei. A może faktycznie damy radę?
...
Telefon.
Dźwięk dzwonka zmroził cię momentalnie. I już wiesz. Nie musisz słyszeć słów, nie musisz patrzeć na coraz bledszą twarz męża.
Odeszła. Sama. Bez Was.
Jej serce stanęło, wasze w tej chwili rozpadły się na kawałki.
...
Pogrzeb.
Pozwolili wam… pozwolili wam ją zobaczyć. Dotknąć i utulić ostatni raz. Walczyliście oboje, razem. Razem mieliście siłę.
Patrzysz jak mąż pierwszy raz na nią zerka.
Dotyka.
Przepraszam, że z Tobą nie byłem – szepcze.
W duchu dodajesz – Przepraszam córeczko, że i mnie nie było.
Tym razem pilnie wróciliście na kardiologię.
Wada się pogłębiła, stan jest bardzo ciężki.
...
Wiedziałaś, że kiedyś to nastąpi. Tetralogia Fallota - z tym mierzy się twój syn od urodzenia. Jedna operacja, druga operacja… to wszystko by ratować mu życie. Wiedziałaś, że niebawem przyjdzie czas na kolejną. Nie myślałaś tylko, że to będzie już... teraz.
Teraz, gdy szaleje pandemia. Teraz, gdy covidowe procedury nie pozwalają Ci przy nim być.
Mimo to byłaś pełna nadziei. Dacie radę.
…
Powinien być operowany jak najszybciej, zanim stan się pogorszy nieodwracalnie i dojdzie do nadciśnienia płucnego. Wtedy już nic nie będziemy mogli zrobić. – słyszysz w słuchawce.
Dlaczego zatem nie wyznaczacie terminu? – pytasz.
Wszystkie planowe zabiegi zostały odwołane. Jest covid. Wykonujemy tylko te pilne, ratujące życie na cito – pada odpowiedź lekarza.
A odwiedziny? Czy mogę przy nim być? Nie widziałam go już tak długo? – zadajesz pytanie.
Bardzo mi przykro. Jest zakaz odwiedzin na oddziale. – powiedział, na jedynym wydechu, nim się rozłączył.
…
Modlisz się zatem by syn wytrzymał.
Walcz synku, walcz! – powtarzasz w duchu.
…
Nie widziałaś go już 3 miesiące.
Myślisz, że Oli nas jeszcze pamięta? Myślisz, że wie, że go kochamy i nie porzuciliśmy samego w szpitalu? - próbujesz rozmawiać z mężem.
Ukradkiem mu się przyglądasz. To już nie jest ten sam postawny mężczyzna co wcześniej. Przygasł, schudł, posiwiał, nie może spać. Tęsknota i strach odcisnęły na nim to samo piętno co na Tobie.
Nic nie odpowiedział.
Tak się nie da żyć – krzyczysz!
…
Walczycie. Mocno, z determinacją. Były prośby, telefony, pisma.
Jedno pismo, oczekiwanie na odpowiedź. Odpowiedź do odpowiedzi… Pismo rzecznika. Czekanie na stanowisko szpitala. Wasza odpowiedź na jego stanowisko. I tak w kółko. Jakby papiery były najważniejsze… a efektów po tylu miesiącach brak.
…
Dzwonisz kolejny raz. Jak tysiące razy wcześniej. To zajmuje pół godziny, czasem pół dnia. Dzwonisz jednak zawsze do skutku - aż ktoś odbierze.
Słucham? – słyszysz w słuchawce.
Mówisz o swoich wątpliwościach. O strachu o dziecko. Pytasz jak on to znosi.
Proszę się nie martwić. Pani syn już za państwem nie płacze. Dostaje środki, które zmieniają jego świadomość. Już inaczej postrzega świat. Jest spokojny. – słyszysz.
Zaniemówiłaś. Zimny dreszcz przeszył całe twoje ciało.
Mój syn?! Mój syn, już za mną nie płacze?! Inaczej postrzega świat?! – powtarzasz z niedowierzaniem.
Wy potwory i to ma mnie uspokoić!!! – Wykrzykujesz do słuchawki.
…
Telefon. Późnym popołudniem. Znajomy numer. Wykręcałaś go tysiące razy. Już wiesz, że nie zwiastuje dobrych wiadomości.
Myślałaś, że stan się pogorszył, że syn zaczął jeszcze bardziej balansować na cienkiej linie życia.
Tyle, że zadzwonili powiedzieć, że ta lina pękła. Pojawiło się nadciśnienie płucne, stan gwałtownie się pogarszał. Serce stanęło.
Dlaczego nie zadzwoniliście wcześniej bym przyjechała go ostatni raz utulić?! – krzyczysz łkając.
Cisza w słuchawce.
…
Pogrzeb.
Dostałaś leki. Wpadłaś w pustą otchłań. Nic nie czułaś, żadnego bólu, tęsknoty, strachu. Byłaś pusta.
Więc taki los zgotowali Ci synku. Zabili Twojego ducha nim umarło Twe ciało – pomyślałaś, gdy leki przestały działać… TE leki od „zmiany świadomości”.
…
Kilka dni po pogrzebie na chłodno mówiłaś innym matkom, by walczyły. By się nie poddawały. Mają tupać, wrzeszczeć, przykuć się do drzwi szpitala, protestować… Mają zrobić wszystko, by dla nich nie było za późno. Bo później zostaną tylko wyrzuty sumienia i wołanie dziecka we śnie – Mamo, mamo gdzie jesteś?
Bo mój syn czekał, wciąż czekał… tylko na mnie. – dodałaś.
…
Idziesz przed siebie. Nim się spostrzegłaś byłaś przy moście. Wasz ulubiony cel podróży. Tak bardzo lubiliście razem karmić z niego kaczki. Zawsze mieliście ze sobą trochę więcej prowiantu, właśnie na ten wypadek. Tym razem w kieszeniach pustki.
Spoglądasz w niebo. Promienie słońca przebijają się przez gęstwinę liści zalewając swym blaskiem taflę rzeki. Wysoki poziom, wartki nurt. Zupełnie jak ostatnim razem, gdy tu byliście.
Już idę synku – powiedziałaś... i skoczyłaś.
Nadal uważasz, że mniejsze zło istnieje?