Ten sposób karmienia mojego dziecka okazał się niezwykle wymagający. Szczególnie, że przyszło mi być mamą kpi 2 lata.
To były ciężkie 2 lata, szczególnie gdy przypomnę sobie, jak trudno było mi rozhulać laktację i ją utrzymać na poziomie zapewniającym optimum dla mojego dziecka.
Notowałam, obserwowałam, modyfikowałam swoje podejście do randek z laktatorem. Uczyłam się swojej laktacji przez dobre pół roku. W tym czasie popełniłam kilka błędów.
Zaliczyłam mega nawał, ostre zapalenie piersi, antybiotykoterapię i wspomagacze, które miały mi pomóc z laktacją. Poznałam tysiąc sposobów na optymalne opróżnienie piersi, gdy pojawiły się problemy z zapchanym kanalikiem. Nauczyłam się obsługiwać zestaw laktatora po ciemku, w półśnie, na dworze, w aucie i w tysiącu innych miejsc, które były mniej lub bardziej przyjazne moim laktacyjnym randkom. Znajomi przywykli, choć za wielu ich wtedy nie było. W pracy patrzyli przyjaźnie, dopingując i ułatwiając mi ten sposób karmienia córki. Rodzina zaakceptowała, choć na początku mocno się dziwili.
Ale będę z Wami szczera, sama miałam mieszane uczucia w tym temacie. I wcale nie dlatego, że wydawało mi się to dziwne, ale dlatego, że wmawiano mi, że na laktatorze za długo nie pociągnę, co najwyżej 3 miesiące i laktacja sama zniknie. I tu zdziwko niektórych - byłoby nawet dłużej niż 2 lata, gdybym sama świadomie nie powiedziała, że nadszedł czas zakończenia zabawy z laktatorem.
Piszę uczciwie, że nie była to droga usłana różami, raczej spacer po rozżarzonych węglach. I choć z czasem przyzwyczaiłam się do tego uczucia pieczenia, to nigdy nie powiem, by było to dla mnie komfortowe doświadczenie. Przywykłam, postawiłam na kpi bo dawało mi to psychiczny komfort, że choć w taki sposób wspieram swoje dziecko, ale nigdy nie powiem, że było mi z tym łatwo.
Systematyczności oraz biegłego notowania i analizowania.
To wszystko sprawiło, że choć początki były trudne szybko załapałam rytm swojej laktacji. Znalazłam jej optimum.
To właśnie podczas obserwacji odkryłam, że gdy miałam infekcję musiałam zmienić swoją metodykę działania zagęszczając sesje, by zapobiegać spadkom, nim te wystąpią.
To obserwacja pozwoliła mi ustalić, że optymalną godziną nocnej sesji jest dla mnie 1 w nocy, bo wtedy poranna sesja jest najobfitsza.
To systematyczne notowanie pozwoliło mi określić właściwą liczbę sesji by wykarmić dwójkę a potem już tylko jedno dziecko.
Ba... właśnie notatki posłużyły mi do opracowania sposób wyciszenia laktacji, tak by zabezpieczyć córkę w zapasy mleka jeszcze na kilka dobrych miesięcy przy jednoczesnym schodzeniu z sesji.
Bo dziś oddaje w wasze ręce "Mleczne notatki. Rok z KPI".
To plik w formacie pdf, który możecie pobrać i wydrukować, a który ma za zadanie ułatwić Wam prowadzenie notatek z sesji kpi.
Znajdziecie w nim miejsce na:
"Mleczne notatki. Rok z KPI" to:
"Mleczne notatki. Rok KPI" są w formacje pdf do wygodnego wydrukowania w dowolnym momencie. Bez gwiazdek, obowiązku zapisania się na newsletter czy podania adresu mailowego. Po prostu pobieracie i drukujecie. Całkowicie bezpłatnie.
Bo uważam, że wsparcie w laktacji jest u nas mizerne. A już wsparcie w kpi leży i kwiczy. Dlatego jestem zdania, że w tym temacie kobiety powinny się wspierać. I to jest moja forma wsparcia Was.
Bo wiem, że bywa cholernie trudno.
Bo wiem, jak trudno pobudzić laktację, gdy nie ma się przy sobie dziecka.
Bo wiem, jak trudny może być dobór odpowiedniego laktatora i lejków.
Bo wiem, że są piersi oporne na laktator.
Bo wiem, ile wysiłku może kosztować utrzymanie laktacji.
Bo wiem, że można przespać sesję i ze zmęczenia nie słyszeć budzika.
Bo wiem, że z wyczerpania można zasnąć w aucie, które się prowadzi, oczekując na zielone światło w drodze do pracy.
Bo wiem, że laktator można jednocześnie kochać i nienawidzić.
Ale wiem również, że dobre wsparcie daje wymiernie efekty w postaci przyrostów ilości ml w każdej sesji!
Zatem babki kochanie - pobierajcie i do dzieła!