Baby blues matki wcześniaka

Baby blues mamy wcześniaka

Pewnie słyszeliście o baby blues'ie.

Ale co z baby blues'em mam wcześniaków?

Dla mnie to miesza się on z innymi, równie intensywnymi stanami emocjonalnymi.

Mnie uderzyło, że nawet personel medyczny lekceważył tą kwestię.

Tutaj realny lęk o życie własnego dziecka miesza się z wybuchową mieszanką emocji sterowanej hormonami.

Do tego wszystkiego włącza się żal i pytania dlaczego?

Czy to moja wina?

Co zrobiłam nie tak, że moje dziecko zamiast rozwijać się w moim łonie walczy o życie podpięte tysiącem rurek?

Rozbujanie laktacji, gdy nie można dotknąć swojego dziecka, randki z laktatorem co 3h 24/7. I tak naprawdę śpi się łącznie 3 może 4h na dobę. Codzienne wizyty na oddziale i ten lęk co się zobaczy wchodząc na OION.

Potem po miesiącu, dwóch, trzech czasem po prawie pół roku dostaje się to wyczekane maleństwo do domu i kolejna ściana. Jak zająć się swoim dzieckiem?

Pomimo instruktarzu zawsze jest ten brak pewności. Nakłada się jeszcze na to słaba więź z dzieckiem, bo jak ją budować, gdy nie można nawet go przytulić. Z resztą w głowie też często tworzy się blokada, bo przecież początkowe rokowania lekarzy są złe, zazwyczaj mówią o ciężkim stanie i szybkim chrzcie, mówią, że trzeba patrzeć realnie. Jak ma się nieszczęście, to jeszcze dorzucą by nie spodziewać się cudów.

I znów tysiące pretensji w głowie do siebie. No bo przecież matka nie powinna wątpić, a tu guzik. Nie dość, że odartym jest się z tych wspólnych pierwszych miesięcy razem, to jeszcze początek tej domowej już drogi okraszony jest wizytami u specjalistów, częstą rehabilitacją.

Miej tu jeszcze czas by "bluesować"?

Większość matek wcześniaków zaczyna lecieć na autopilocie. Ale przecież wiecznie na nie da się tych emocji od siebie odseparować, bo potem wracają one i dostaje się obuchem w głowę, nie raz, tysiąc razy. I ma się jeszcze poczucie winy za ten autopilotowy stan.

No bo jak matka - tak bez emocji?

I ten brak zrozumienia u najbliższych - bo przecież mówią, że będzie dobrze.

A ty masz świadomość, że guzik wiedzą i każdego kto mówi ten kiepski frazes "będzie dobrze" zabiłabyś wzrokiem-ja tak miałam.

Trudno jest gładko przejść przez taki start. Bo dalece to jest od wyobrażeń początków zwykłego macierzyństwa. Tutaj baby blues trwa długo, naprawdę długo. Jak ma się silną psychikę to da się radę samemu ogarnąć.
Dlatego nie bójmy się mówić o swoich emocjach, rozmawiajmy otwarcie z rodziną. Oni często nie wiedzą co mówić i albo milczą, albo raczą oklepanymi frazesami- w stylu będzie dobrze.
Kochani w całej tej walce, walczcie także o to, by przez te pierwsze miesiące odczuwać- również i radość. Ja poradziłam sobie sama, ale jechałam na autopilocie, długo, stanowczo za długo. Dopiero jak córka skończyła, 10 miesięcy dotarło do mnie, że zaczynam odczuwać radość i szczęście z macierzyństwa. Mogę napisać tylko, DOPIERO PO 10 miesiącach.


* BONUS

Równie ważne, w całym tym emocjonalnym szumie, jaki pojawia się w głowie i sercu, jest by być choć trochę przygotowanym na to, co nas może spotkać.

Nic bowiem tak nie przeraża, jak nieznane.

Dlatego będę Was zachęcać byście zdobywali wiedzę, na temat tego co Was może czekać, gdy Wasze dziecko będzie w domu. A o tym, czego możecie się spodziewać, jak przygotować się na wyjście malucha ze szpitala pisałam tutaj. Niech ta wiedza, która bazuje na doświadczeniu wielu przed Wam, choć trochę Was uspokoi, wskaże kierunek i możliwe drogi postępowania.